Obecnie noszenie aparatu jest tak trendy, że wiele osób wcale by go nie ściągało. Pacjenci przywiązują się do niego, lubią jego wygląd, a młodzi ludzie, wręcz traktują go, jako element outfitu. Ale czy myślicie, że niektórzy tylko dla „stylówki” zakładają zamki po raz drugi w życiu? No nie! Muszą istnieć, jakieś wskazania do powtórnego leczenia ortodontycznego. Dziś opisujemy przypadek pacjentki, która w przeszłości była leczona ekstrakcyjnie, czyli usunięto u niej stały ząb, po to, aby pomieścić pozostałe. Czym to się skończyło? Przeczytajcie sami!
Czy słyszeliście kiedyś, żeby ktoś miał usuwane zdrowe zęby z polecenia ortodonty?! Jasne, może zaistnieć taka sytuacja, że usuwanie zębów jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Co o tym myślicie? Jeszcze do niedawna leczenie ekstrakcyjne było dość częstym i popularnym postępowaniem ortodontycznym. Tego typu terapia zakłada usunięcie jednego lub kilka zębów po to, aby móc wyprostować resztę! Nadal zdarza się, że lekarze proponują takie podejście, i czasami rzeczywiście jest to naprawdę jedyne sensowne rozwiązanie, ale coraz częściej nowoczesna ortodoncja proponuje leczenie, które zakłada rozbudowę łuków zębowych i w ten sposób próbuje „zmieścić” stłoczone zęby w łuku.
Ponad 10 lat temu, gdy Emilia udała się do ortodonty jako 15-latka usłyszała, że trzeba usunąć stały ząb, żeby zmieścić w łuku lewego kła. W jej leczeniu zaplanowano usunięcie lewej czwórki, a następnie założono aparat stały, który wyprostował zęby. Możecie pomyśleć: ok, szkoda zęba, ale w końcu „cel uświęca środki” i kieł wszedł na „zrobione” miejsce po usunięciu czwórki. Tyle, że w tym przypadku nie obyło się bez przykrych konsekwencji takiego postępowania.
Jednostronna ekstrakcja spowodowała, że wszystkie pozostałe zęby w naturalny sposób zaczęły przesuwać się w stronę luki po usuniętej czwórce. Nie było to najgorsze rozwiązanie, ale obarczone dużym ryzykiem asymetrii łuku, które trudno kontrolować, gdyż natura nie znosi próżni i pcha zęby w miejsca, gdzie siły mięśniowe się równoważą. Może dość mocne i odpowiednie zakotwienie (w postaci aparatu na podniebieniu lub mikroimplantów ortodontycznych), które pozwoliłoby utrzymać właściwą symetrię w łuku, zniwelowałoby niepożądane działanie tamtego leczenia.
Po pierwszym leczeniu Emilia wszystkie zęby znajdujące się począwszy od trójki na prawo miała przesunięte w lewo. Było to szczególnie widoczne na przodzie górnego łuku, gdzie linia środkowa między jedynkami nie zgadzała się względem linii pośrodkowej twarzy. Gdyby się dokładnie przyjrzeć, można było zauważyć, że dolne i górne jedynki nie znajdowały się odpowiednio jedna pod drugą. Poza tym górne siekacze były też asymetrycznie ustawione w stosunku np. do nosa.
Takie ustawienie zębów mimo, że stojących równiutko w szeregu może przeszkadzać, zwłaszcza ich właścicielowi, który patrząc codziennie w lustro doskonale to zauważa. Dlatego Emilia zdecydowała się na ponowne leczenie. Gdy zgłosiła się do nas już jako dorosła kobieta, została najpierw dokładnie zdiagnozowana. Na podstawie pomiarów i zdjęć oceniliśmy 2 mm przesunięcie górnej linii pośrodkowej zębów w lewo w stosunku do linii pośrodkowej twarzy. Poza tym szczęka pacjentki była zwężona w tylnym wymiarze, w okolicach szóstek. Dodatkowo po prawej stronie utworzył się zgryz krzyżowy, a więc dolne zęby nachodziły na górne, zamiast prawidłowo na odwrót.
Zaproponowaliśmy terapię, która zakładała odwrócenie całego procesu, który nastąpił po usunięciu czwórki, a więc przesunięcie wszystkich zębów w górnym łuku od trójki w prawo. Dzięki temu linia pośrodkowa jedynek miała wrócić na swoje prawidłowe miejsce, a po usuniętym przedtrzonowcu miała zostać odtworzona luka. Aby wszystko wróciło do normy, na kolejny etap zaplanowane zostało wstawienie implantu, dzięki któremu pacjentka miała odzyskać utracony ząb.
W tym miejscu może paść pytanie: jak to możliwe, że tym razem dziewczynie mogły prawidłowo pomieścić się wszystkie zęby? Przecież 10 lat wcześniej brakowało miejsca na trójkę!
Tu dochodzimy do clue całej tej historii. Bardziej właściwym, nowoczesnym postepowaniem, gdy zęby są stłoczone i nie ma na nie miejsca, jest poszerzanie łuków niż usuwanie zębów! Zawsze można starać się rozbudować łuki na boki, dzięki czemu między zębami pojawiają się wolne przestrzenie, stłoczenia rozładowują się i potem zęby można bardziej swobodnie uszeregować w równym rzędzie.
Trudno oceniać poprzednie leczenie, gdyż Emila, gdy zgłosiła się do ortodonty pierwszy raz była już nastolatką, czyli wzrost jej twarzoczaszki był już ukończony. Najbardziej efektywnie rozbudowa łuków działa wówczas, gdy twarz dziecka intensywnie rośnie czyli do około 10 rż. Potem potencjał wzrostowy maleje, a co za tym idzie leczenie oparte na przyczynie danej wady zgryzu staje się coraz mniej efektywne i trudne do przewidzenia. W tamtym czasie dla Emilii propozycja leczenia mogła zawierać:
- rozbudowę szczęki
- usunięcie czwórek, ale symetrycznie (a najprawdopodobniej decydując się na ekstrakcje, aby zachować symetrię zgryzu wszystkich 4 czwórek)
Jakie leczenie byłoby korzystniejsze?
„Nie jestem w stanie się wypowiedzieć, gdyż wówczas nie diagnozowałąm pacjentki, a na przebieg, plan i cel leczenia składa się mnóstwo czynników” – mówi dr Kamila Wasiluk współtwórca teamu Funky Orthodontics i dodaje: „w takich przypadkach staramy się nie skupiać na przeszłości, ale działać tu i teraz i tak to przedstawiłam pacjentce,”
Podczas obecnego leczenia zdecydowałyśmy się na odwrócenie sytuacji, czyli odtwarzanie miejsca na utracony ząb. Pacjentka zaakceptowała, że jest to do osiągnięcia, ale efektem ubocznym może być trudne do kontroli wychylenie górnych siekaczy. Był to kompromis do zaakceptowania. Inną drogą, która pozwalała ustawić perfekcyjnie pod kątem nachylenia jedynki byłą ekstrakcja 3 pozostałych czwórek. Jak widzicie w leczeniu ortodontycznym dorosłych często występują ograniczenia i nie ma idealnych rozwiązań.
Przedyskutowaliśmy z pacjentką różne możliwości przeprowadzenia terapii i podjęliśmy wspólnie decyzję o nieusuwaniu zębów. Rozpoczęliśmy leczenie aparatem stałym samoligaturującym w systemie Damona wraz z noszeniem wyciągów. To aparat, który ma odpowiednio zbudowane zamki. Nie wymagają one zakładania ligatur, dzięki czemu terapia postępuje szybciej.
Za jego pomocą udało się rozbudować górny łuk zębowy i stworzyć miejsce na brakującą czwórkę. Dzięki temu odtworzona została linia pośrodkowa, wszystkie zęby przesunęły się na swoje miejsce, a łuk zyskał prawidłową symetrię. W powstałą lukę wstawiany będzie implant. Poszerzenie szczęki pozwoliło wyjść również ze zgryzu krzyżowego po prawej stronie. Pacjentka zyskała więc ładniejszy uśmiech i prawidłowy zgryz. Jej powtórne leczenie przyniosło więc wiele korzyści.